Leopold Tyrmand: wielbiciel kobiet, jazzu i sportu
„Lolo był światowcem z wyboru – uważał Tadeusz Konwicki. – Lubił to wszystko, co było modne, czyli to, czym żył świat. No, może nie cały świat, ale pewna elita światowa. No, może nie elita, ale awangarda młodzieżowa zza oceanu”.
„Nie był wcale pajacem, a człowiekiem szalenie serio – mówiła druga żona Leopolda Tyrmanda, Barbara Hoff. – Przede wszystkim niesamowicie pracowitą mrówką. Zorganizowaną, poukładaną, systematyczną i pedantyczną. Wstawał co dziennie o 6 rano, w ogóle mało sypiał, cierpiał na bezsenność – nie spał, gdy się kładłam, dawno był już na nogach, gdy wstawałam. Pisał codziennie od 7 do 12, potem wychodził do kawiarni Czytelnika, na obiad do Literatów, czasem jeszcze na korty, na tenis. Wieczorami – goście, kino, teatr, kolacja w Bristolu. Rzeczywiście był skąpy, ale wyłącznie w stosunku do siebie, dla mnie bowiem (…) zamawiał, co tylko chciałam. Dla mnie nie żałował”.
Leopold Tyrmand przeszedł do historii jako „król bikiniarzy”, co jest raczej krzywdzącą opinią. Był to bowiem człowiek o renesansowej osobowości: erudyta, wielbiciel jazzu i sportu. A do tego znakomity pisarz, którego debiutancką powieść „Zły” przetłumaczono na 18 języków, zaś w Warszawie sprzedawano po jednym egzemplarzu na klienta. Natomiast jego słynny „Dziennik 1954” jest chyba najlepszym obrazem polskich elit kulturalnych epoki stalinizmu.
Jazz i komunizm
„Był tylko o jedno pokolenie przesunięty od swoich żydowskich dziadków – opowiadała publicystka Irena Lasota. – To jest ciekawy temat, ale nie tylko dotyczący Tyrmanda....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta


![[?]](https://static.presspublica.pl/web/rp/img/cookies/Qmark.png)

